Obudziłam się kilka godzin później. Leżałam na łóżku w pokoju Miłosza. Usłyszałam po chwili kłótnie chłopaka z jego współlokatorem:
– Ciebie nie ma cały czas w domu!– krzyczał Miłosz.– A to jest moje życie!
– Część mieszkania jest moja. Nie chcę, żebyś sprowadzał tu kolejnych narkomanów.
– Ona nie jest narkomanką!
– Jeszcze niedawno znosiliśmy ją naćpaną z góry.
Przeszkadzam im jak zawsze. Wstałam z wygodnego łóżka. Założyłam swoje buty, wzięłam wszystkie torby, po czym otworzyłam jak najciszej drzwi i nie patrząc na nikogo, wyszłam z mieszkania. Winda była już na górze. Zjechałam, wciskając bardzo często przycisk "0". Wybiegłam z bloku przed siebie.
***
Południe. Jestem już pod blokiem, w którym mam zamieszkać. Wcisnęłam przycisk na domofonie. Ktoś podniósł słuchawkę i bez pytania otworzył drzwi. Weszłam po schodach na pierwsze piętro. Zapukałam do drzwi, a po chwili ujrzałam mojego znajomego, Adama.
– Nareszcie jesteś. Czekam i czekam. Wchodź.
Przekroczyłam próg. Mieszkanie było urządzone w studenckim stylu, czyli prawie nic w nim nie było.
– To gdzie będę spała?– zapytałam z udawaną radością.
– Tutaj– chłopak wskazał zamknięte drzwi.– Niestety pokój musisz dzielić z Anią.
– To ile was tutaj mieszka?
– Razem z tobą będzie szóstka– przeszliśmy mały kawałek do kuchni. Była bardzo duża. Na środku znajdował się stolik dla czterech osób.– Raz w tygodniu musisz zająć się kuchnią. Sprzątanie zakupy czy co tam uważasz.
– Mogę zobaczyć swój pokój?
– Zapraszam za mną– wąskim korytarzem dotarliśmy do zamkniętych drzwi.– Ania wróci za jakieś pół godziny, wtedy wszystko sobie ustalicie.
Weszłam do środka. Pokój okazał się dość długi. Prawa część pomieszczenia była urządzona na różowo, a lewa po prostu była. W lustrzanym odbiciu stały dwa łóżka i szafa. Na samym końcu, pod oknem był długi blat imitujący biurko.
Położyłam swoje dwie torby na nieużywanym łóżku. Sięgnęłam do kieszeni po telefon i... Nie było go. Gdzie ja go zostawiłam? Żeby był u Miłosza. Wybiegłam z mieszkania mówiąc do Adama:
– Wrócę za dziesięć minut.
– Nie wiem czy będę. Masz klucze– rzucił we mnie czymś metalowym.
– Dzięki.
Wybiegłam z mieszkania. Zbiegłam po schodach i wyszłam z bloku. Poszłam spokojniejszym krokiem w stronę miejsca, gdzie mieszka Miłosz. Kilkanaście minut szybkiego marszu i jestem na miejscu. Zadzwoniłam domofonem, ale odebrał niestety Rafał.
– Słucham?
– Jest Miłosz?
– Nie ma go.
– Nie zostawiłam u was telefonu?
– Nie wiem.
– Możesz zobaczyć?
– Wejdź to sobie poszukasz.
Chłopak otworzył mi drzwi. Weszłam do windy i wjechałam na dziewiąte piętro. Podeszłam do drzwi od mieszkania Miłosza, a do moich uszu dochodziły odgłosy kłótni:
– Nie wiem co zrobisz. Ma jej tutaj nie być.
– To też jest moje mieszkanie i zapraszam kogo chce.
– Mam gdzieś kogo chcesz zapraszać. Ona ma tutaj nie przychodzić.
Zapukałam nieśmiało. Kłótnia ustała. Drzwi otworzył mi Miłosz.
– Podobno cię nie ma w domu?– udawałam zdziwienie.
– Dopiero przyszedłem.
– Nie zostawiłam telefonu?
– Wejdź na chwilę– Miłosz spoważniał. Zaprowadził mnie do swoich czterech kątów. Mieszkanie miało trzy używane pokoje. Jedno Miłosza, jedno Rafała i salon połączony z kuchnią. Było jeszcze zawsze zamknięte pomieszczenie.– Usiądź.
– O co chodzi?
– Usiądź.
– Wolę postać. Możesz mi wszystko powiedzieć– usłyszałam trzask zamykanych drzwi.
– Ty masz mi wszystko powiedzieć. Dlaczego uciekłaś z domu?
– Bo nie chciałam tam mieszkać? Bo chciałam wyfrunąć z gniazda? Jakiś jeszcze argument?
– Gdzie się zatrzymałaś?
– Nie powinno cię to obchodzić.
– Ale obchodzi. Odpowiedz.
– U znajomych.
– Gdzie dokładnie?
– Nie powiem ci– popatrzyłam na niepościelone łóżko. Dostrzegłam na nim małe, czarne urządzenie. Sięgnęłam je i skierowałam się w stronę drzwi. Miłosz niestety złapał mnie za rękę.
– Poczekaj– powiedział cicho.– Wiem, że coś jest na rzeczy. Pomogę ci, ale musisz mi powiedzieć.
– Nie. To moje życie. Ja do twojego się nie wtrącam– wyszłam, trzaskając drzwiami.
Rozdział trzeci --->
Rozdział trzeci --->
Komentarze
Prześlij komentarz