Trzecia nad ranem. Wszyscy są już upici, ale impreza nadal trwa. Ja siedzę na kanapie i otwieram kolejne czyli drugie piwko. Reszta albo tańczy, albo śmieje się z niewiadomych przyczyn. Nikt na mnie nie zwraca uwagi. Może to i lepiej. Nie muszę z nikim rozmawiać. Powoli niektórzy zaczynają odpadać. Któryś z chłopaków przyniósł kolejne piwa, które rozeszły się w mgnieniu oka. Dosiadł się do mnie Miłosz.
– Wyjdę zaraz z mieszkania– szeptał mi do ucha. Z tych słów mogłam wywnioskować, że nie jest bardzo pijany. – Ty zrobisz to samo, ale później. Czekam pod drzwiami.
Chłopak opuścił pomieszczenie, a ja poszłam do swojego pokoju. Otworzyłam drzwi i szybko je zamknęłam. Dostrzegłam tylko jak Ania całuje się namiętnie z jakimś chłopakiem. Skierowałam się od razu do wyjścia. Otworzyłam drzwi, a przede mną ukazała się nie kto inny jak Miłosz.
– Co chciałeś?– rzuciłam szorstko.
– Zapalisz?
– Nie możesz sam?
– Jeżeli wolisz siedzieć na tej pseudoimprezie, to proszę bardzo– popatrzyłam za siebie na drzwi i ponownie na Miłosza.– To jak?
– Tylko znajdź dobrą miejscówkę.
Chłopak podszedł do windy. Weszłam do środka razem z nim. Nacisnął przycisk na dziewiąte piętro. Po niecałej minucie stałam już przy włazie na dach. Miłosz wszedł na drabinkę. Postąpiłam tak samo. Będąc już na górze usiedliśmy na brzegu.
– Podoba się?– powiedział po czym złapał mnie za rękę.
– Przestań.
– Jak opowiesz mi dlaczego uciekłaś.
– To długa historia.
– Mamy czas.
– Całą czy tylko najważniejsze fragmenty?
– Calutką.
– Od kiedy mnie znasz?
– Dwa lata.
– Trzy lata mieszkałam z nimi. Z moją "rodziną"– zrobiłam cudzysłów w powietrzu.– Dwa lata biorę już to gówno. Kiedyś zapytałeś o moich rodziców.
– Pamiętam. Uderzyłaś mnie w twarz, a później nie widziałem cię tydzień.
– Kochałam ich. Byliśmy szczęśliwą rodziną. Ja, mój ojciec, moja matka i moja młodsza siostra. Nie byliśmy biedni ani bogaci. Zawsze nam na wszystko wystarczało. Jeden dzień zaważył nad wszystkim. Pewnego wieczoru poszłam do kuchni zrobić kanapki sobie i swojej siostrze. Okno nad blatem było otwarte na oścież. Nigdy go nie otwieraliśmy. Zamknęłam je i jakby nigdy nic zaczęłam robić kanapki. Wzięłam talerz z jedzeniem i poszłam do mojego pokoju, który dzieliłam z siostrą– po moim policzku spłynęła zabłąkana łza. Poczułam jak zimne palce Miłosza wycierają kropelkę.– Usłyszałam jak coś w sypialni rodziców upadło na ziemię. Postanowiłam talerz i wbiegłam do pokoju. Wybrałam najgorszy moment jaki mogłam. Ktoś w kominiarce przystawiał mamie do skroni pistolet. Gdy zauważył mnie w drzwiach strzelił– z moich oczu wypłynęło więcej łez. Ścisnęłam rękę Mateusza, która nadal znajdowała się na mojej.– Stałam jak zaczarowana i patrzyłam jak krew spływa po bluzce mojej mamy.
– A ojciec? Przecież huk od strzału był głośny, musiał to usłyszeć.
– On leżał obok. Martwy. Z jego głowy także ciekła krew. Ocknęłam się dopiero wtedy, gdy morderca puścił ciało mojej matki i zaczął iść w moją stronę. Odwróciłam się, po czym pobiegłam do swojego pokoju. Moja siostra siedziała w kącie. Zatrzasnęłam drzwi. Krzyknęłam do niej, żeby dzwoniła na policję, a ona wstała i przybiegła mnie przytulić. Jej oczy...– puściłam rękę chłopaka. Zasłoniłam twarz przed wzrokiem Miłosza.– Jesteś jedną z nielicznych osób, którym otworzyłam swój umysł. Doceń to.
– Komu jeszcze to opowiedziałaś?
– O tej historii wie jeszcze dwóch policjantów i moja wychowawczyni z domu dziecka.
– Masz– podał mi skręta i zapalniczkę.– Jeżeli mogę zapytać, to co było dalej?
– W jej oczach dostrzegłam strach. Miała pięć lat, a dobrze wiedziała co się szykowało. Powiedziała mi, że już zadzwoniła po policję. Przytuliłam ją i wsłuchałam się w ciszę. Nie słyszałam żadnych kroków. Zobaczyłam jak za oknem mrugają niebiesko-czerwone światła. Usiadłam na podłodze, cały czas wtulając się w siostrę. Po chwili poczułam mocne uderzenie w tył głowy. Zostałam przygnieciona przez drzwi, a moja siostra przeleciała przez cały pokój. Ten morderca nie zauważył mnie pierwszej tylko ją. Wycelował i bez zastanowienia strzelił– rzuciłam się w objęcia Miłosza. Zdziwiony chłopak dopiero po chwili zrozumiał, że jest to dla mnie duży szok. Moje ręce zaczęły drżeć, a z oczu popłynęły mi strużki łez.
– Spokojnie– szepnął do mnie.– Przepraszam.
– Za co?– zapytałam roztrzęsiona.
– Nie powinienem kazać ci tego opowiadać. Moja wina.
– Nie mów tak. Proszę– rozpłakałam się jeszcze bardziej.
– Przestanę, ale nie płacz.
– Dobrze.
Odsunęłam się od Miłosza. Wytarłam łzy i włożyłam do ust skręta. Zapaliłam go, po czym zaciągnęłam się jak najmocniej.
– Jakim cudem, jak rano paliłam to straciłam przytomność?– zapytałam.
– Ty nie mogłaś odlecieć od takiej małej ilości. Sądzę, że zasnęłaś.
– Dlaczego się nie obudziłam przy przenoszeniu?
– Nie wiem.
– A cokolwiek wiesz?
Komentarze
Prześlij komentarz