D'Angel 17-1

Jedziemy już około godziny. Po wyjściu z mieszkania Sebastiana, pojechaliśmy do mnie. Spakowałam swoje najważniejsze rzeczy. Kilka minut później wyjechaliśmy w stronę Piły. Cisza, która panowała między nami była przerażająca. Kiedy wjechaliśmy do miasta, czyli celu naszej podróży Sebastian wreszcie się odezwał.
– Gdzie to jest dokładniej?
– Na ulicy Marynarskiej– przeczytałam z kartki.
Skręciliśmy kilka razy, po czym Sebastian zatrzymał samochód.
– To ten blok?– zapytał.
– Tak.
– Jesteś pewna?
– Tak, jestem pewna.
Wyszliśmy z auta. Podeszłam do drzwi od klatki. Sprawdzałam po kolei klucze, które dostałam. Wreszcie otworzyłam. Popatrzyłam na kartkę. Trzecie piętro. Weszliśmy po schodach. Kiedy zobaczyłam drzwi mieszkania, spanikowałam. Przed oczami zobaczyłam sceny z dnia morderstwa. Usiadłam przy ścianie, łapiąc z trudnością oddech.
– Co ci jest?– przestraszył się chłopak.– Nie odpuszczaj. Już prawie jesteś.
Przełknęłam powietrze. Sebastian pomógł mi wstać. Podeszłam do drzwi. Już miałam włożyć klucz do zamka, kiedy odwróciłam się do chłopaka.
– Ty to zrób, proszę– podałam mu klucze.
Sebastian otworzył drzwi na oścież. Stałam za nim na trzęsących się nogach. Chłopak odszedł na bok. Nie ruszyłam się z miejsca, a on podszedł i przytulił mnie.
– Nie wymiękaj– szepnął do mnie.– Jeżeli serio nie chcesz, to jedziemy do hotelu.
– Chcę tam wejść, ale się boję.
– Zamknij oczy.
Nastała ciemność. Sebastian poprowadził mnie do przodu. Usłyszałam dźwięk zamykanych drzwi. Gdy otworzyłam oczy, przede mną ukazał się obraz nienaruszonego domu, który utkwił w mojej pamięci. Zobaczyłam jak moja matka zostaje zastrzelona przez zamaskowanego mordercę. Uklękłam na ziemi, cała zapłakana. Mój wzrok utkwił na drzwiach od sypialni rodziców. Sebastian przykucnął przy mnie. Patrzył w tę samą stronę. Podszedł i otworzył drzwi, a ja zamknęłam oczy.
– Tam nikogo nie ma– usłyszałam kojący głos Sebastian.– Możesz otworzyć oczy.
– Zabierz mnie stąd.
– Mogę cię zabrać, ale...
– Zabierz mnie!– krzyknęłam pomiędzy szlochami.
Podniosłam się, a chłopak pociągnął mnie za sobą. Na korytarzu otworzyłam oczy. Zbiegłam po schodach. Oparłam się o samochód Sebastiana, a łzy powoli przestawały spływać. Ręce już mi się nie trzęsły. Z bloku wypadł Sebastian, który, bez słowa mnie objął. Odwzajemniłam uścisk, ale rozpłakałam się jeszcze bardziej.

***

Dotarliśmy do hotelu. Położyłam się zmęczona do łóżka. Sebastian nie chciał dać mi spokoju.
– Dlaczego tak szybko uciekłaś?– usiadł na łóżku obok.– Odpowiesz mi?
– Chcę odpocząć.
– A ja chcę wiedzieć dlaczego tak szybko wyszłaś– leżałam cicho z zamkniętymi oczami.– Nie wiem czy to dobry moment, ale chce ci coś powiedzieć.
– Lepiej siedź cicho– odwróciłam się do niego plecami.
– To powiem ci to co powinienem przed wyjazdem. Taki luźny dzień mam tylko dzisiaj. Później będziesz mnie widziała prawdopodobnie tylko wieczorem. Jeżeli będziesz chciała wrócić, to postaram się odprowadzić cię na pociąg.
– Co ty tutaj będziesz robić?
– To nie jest ważne.
– Połóż klucze od mieszkania na stoliku.


Następny rozdział ---> 

Komentarze