Otworzyłam powoli oczy. Dopiero po chwili poczułam, że ktoś leży obok mnie. Na łóżku obok także dostrzegłam kształt. Sebastian jeszcze jest? Ciekawe, która godzina. Wyciągnęłam rękę po telefon. Była 10:43. Wstałam po cichu, aby nie obudzić Miłosza. Na stole stała pusta butelka po czystej i dwa kieliszki. Teraz rozumiem dlaczego tak śpią. Poszłam do łazienki wziąć prysznic. Założyłam swoją ulubioną koszulkę i czarne spodnie, a na nią czarną bluzę z długim rękawem. Gdy wyszłam, Miłosz siedział na łóżku i przecierał oczy.
– Mam nadzieję, że skończyło się na jednej– powiedziałam do niego, wskazując na stolik.
– Nie było więcej.
– Tylko nie obrażaj się na mnie za to co teraz powiem. Przystopuj z tym troszkę.
– Miałem się nie zmieniać.
– Kiedyś tyle nie piłeś– Sebastian przekręcił się na drugi bok.– O której mamy pociąg?
– O dwudziestej pierwszej.
Podeszłam do Miłosza. Usiadłam tak aby objąć go nogami. Założyłam ręce na jego szyję. Popatrzył na mnie zaskoczony, a zarazem zaspany.
– Może skoczymy zapalić?– zaproponowałam.
– Gdzie?
– Coś wymyślimy po drodze– złapałam Miłka za rękę i wstając, pociągnęłam go za sobą.
– Poczekaj. Może się przebiorę.
Kilka minuty później szliśmy mniejszymi ulicami miasta. Miłosz wypatrzył jakiś opuszczony budynek. Weszliśmy do niego. Nie był tak całkiem opustoszały. W środku spotkaliśmy kilku typowych dresów. Podeszli do nas.
– Czego tu?– powiedział jeden w czapce wpierdolce.
– Szukamy fajnych miejsc– odezwał się Miłosz.
– Dragi sprzedają dwie ulice dalej– zaśmiał się drugi.
– Wam też chyba nie po drodze.
– Co?
– Dziwki dopiero od dwudziestej.
– Teraz to przesadziłeś– zapał moją rękę, żeby mnie przyciągnąć, ale Miłosz zdążył wyciągnąć nóż.
– Zostaw ją– powiedział poważnie mój chłopak.
– Potrafisz tego używać?– dresy wpadły w śmiech.
– W porównaniu do ciebie to tak.
Miłosz pociągnął mnie za sobą do wyjścia. Próbowałam biec, ale mnie powstrzymywał. Dopiero gdy byliśmy na bardziej ruchliwej ulicy, kazał mi się zatrzymać.
– Nie rób tak więcej– powiedział do mnie.
– To ty wyskakujesz do ludzi z nożem.
– Gdy widzisz jakiegoś dresa nigdy nie uciekaj.
– A my co właśnie zrobiliśmy?
– Odeszliśmy.
– To gdzie pójdziemy?
– Ty mi powiedz. Znasz lepiej to miasto ode mnie.
– To co teraz ci powiem może cię rozbawić. Chodźmy pod most.
***
– Jesteśmy– powiedziałam z uśmiechem na twarzy.
– Miejscówka na piątkę z plusem.
– Dawaj już tego skręta.
– Palimy po połowie. Jakoś musimy się dowlec do hotelu.
Włożyłam do ust blanta. Zapaliłam i cieszyłam się smakiem. Miłosz nad czymś rozmyślał. Nie chciałam przeszkadzać mu w tej chwili, ale przerwał to mój telefon. Bez zastanowienia odebrałam.
– Tak?– powiedziałam.
– Gdzie wy jesteście?!
– Na mieście, a ty nie powinieneś być tam gdzie wczoraj o tej porze?
– Dzisiaj mam dzień wolny i chciałem go spędzić z wami.
– Bo się porzygam– udałam płaczliwy ton.
– Daj na głośnik!– krzyknął Miłosz.
– A tak serio to gdzie jesteście? Podjadę po was– kontynuował rozmowę Sebastian, ale tym razem na trybie głośnomówiącym.
– Lepiej nie przyjeżdżaj.
– Dlaczego?
– Za... Półgodziny możesz wyjechać.
– To gdzie?
– Pamiętasz jak pokazywałam ci po drodze ten opuszczony most?
– Nie kojarzę.
– Ten, który nie ma ani wjazdu ani zjazdu, bo rzeczka wyschła to droga jest obok.
– Teraz pamiętam.
– Podjedź dopiero za półgodziny.
Rozłączyłam się. Popatrzyłam na Miłosza. Chłopak grzebał patykiem w ziemi. Wyglądało to trochę dziecinnie, a zarazem uroczo. Podeszłam do niego. Podałam mu skręta. Zaciągnął się parę razy i oddał go mi.
– O czym myślisz?– przerwałam ciszę.
– Po co ja tutaj przyjechałem. Sebastian nic ode mnie nie chciał.
– Zadzwonił do ciebie tylko o skręty.
– Które były dla ciebie. Dlaczego mi nie powiedział od razu?
– Nie chciał cię denerwować.
– Dlaczego ty mnie okłamywałaś?
– Sądziłam, że nie zasługujesz na prawdę. Nie dzwoniłeś do mnie, gdy byleś w Łodzi. Przyszłam do ciebie, kazałeś mi wyjść. Przyszłam kolejnego dnia, także kazałeś mi wyjść. Jedyną ucieczką był Sebastian.
– Przepraszam za to. Byłem zdenerwowany na kumpla, a później jak przyszłaś brakowało mi skrętów– chwila ciszy. Miłosz usiadł na ziemi, a ja razem z nim.– Co ma takiego Sebastian?
– Nie wiem. Jest przystojny. Na głos także nie narzekam. Ma fajną chatę i samochód...– zapędziłam się. Miłosz patrzył przed siebie. Oparłam głowę na jego ramieniu.
– Dlaczego śpicie razem?
– Nie śpimy razem.
– W jednym pokoju. Przecież masz swoje mieszkanie.
– Kiedy pierwszy raz tam weszłam, napadło mnie za dużo złych wspomnień. Zostałam wyniesiona przez Sebastiana.
– Sebastian i Sebastian. Znasz może kogoś innego?
– To już twoja zasługa, że z nim spędzam więcej czasu.
– Gdybym ja miał przyjaciółkę albo koleżankę, to nie chodziłbym z nią od razu do łóżka!– wstał zdenerwowany.
– Nie rozumiem– na drodze zauważyłam światła. Schowałam jointa za plecy.
– Nie pamiętasz jak to Sebastiankowi wchodziłaś do łóżeczka?– powiedział z udawaną troską.
Biały samochód zatrzymał się przed nami na poboczu. Wysiadł z niego chłopak w kapturze.
– Zaraz będzie lało. Wsiadajcie– krzyknął Sebastian.
– No pędź. Przecież tylko na to czekasz– złośliwością Miłosza nie było końca.– Och, zapomniałem. Podobno jesteśmy razem.
– Przestań!– krzyknęłam bliska płaczu.
– Zaraz się popłaczesz? Może Sebastianek coś pomoże. O, patrz. On tam stoi. Daleko nie musisz szukać.
Wstałam na nogi. Podeszłam do Miłosza i zgasiłam na jego czole blanta. Popatrzyłam ostatni raz w oczy Miłka.
– Myślałam, że zrozumiałeś swoje błędy, ale tobie lepiej wychodzi wytykanie ich innym.
Moja ręka zbliżyła się do jego policzka. Nie zadałam ciosu. Byłam zbyt słaba psychicznie. Poszłam w stronę drogi. Spojrzałam na Michała, który rozumiał co było powodem kłótni. On sam. Wsiadł do auta. Odwróciłam się jeszcze, żeby zobaczyć co z Mateuszem. Patrzył na mnie z widoczną złością. Poszłam w stronę miasta, nie odwracając się już więcej.

Komentarze
Prześlij komentarz