– Pamiętam jak powiedziałaś mi, że nie chcesz być między znanymi osobami– powiedział, otwierając drzwi do mojego mieszkania w stolicy.
– I co?
– A gdyby ludzie, między którymi się obracasz okazaliby się sławni, co byś zrobiła?
– Jeżeli byłyby to bardzo mi bliskie osoby, skończyłabym z sobą.
– Mało śmieszny żart.
– Nie żartowałam– postawiłam pudełko na łóżku.
Miłosz złapał mnie w pasie. Uśmiechnął się zaraźliwie.
– Wpadnij jeszcze– zepsułam miłą atmosferę.
– Nie zamierzam wychodzić. Mieliśmy iść dzisiaj do twoich rodziców.
– Jest trzecia. Nie ma ich w domu. Najlepszy moment to wieczór.
– Nie chcę wracać do siebie– usiadł na moim łóżku.
– U mnie spać nie będziesz.
– To pójdę na dach.
– Zamarzniesz tam.
– Wolę zamarznąć, ale być bliżej ciebie.
– Mieszkasz niedaleko– usiadłam obok niego.– Wyśpię się i przyjdę.
– Wolałbym być przy tobie.
– Nie wiem czy możesz– wskazałam na śpiącą obok Anię.
– To chodź do mnie.
– Rafał mnie nie lubi.
– Będzie spać.
– Mogę postawić ci jeden warunek?
– Słucham uważnie.
– Nie będziemy robić nic czego nie chcemy.
– Obiecuję.
***
Weszliśmy po cichu do mieszkania Miłosza. Chłopak poszedł po coś do picia, a ja na paluszkach przeszłam przez salon do pokoju. Położyłam się na łóżku. Byłam tak zmęczona, że oczy same mi się zamykały. Z pół-snu przebudził mnie Miłosz.
– Chociaż się przebierz – powiedział mi do ucha.
Wstałam. Wyciągnęłam z plecaczka piżamę. Poszłam do łazienki, a kilka minut później byłam ponownie w pokoju. Wsunęłam się pod kołdrę i zasnęłam.
***
– Wszystko dobrze– obudziła mnie rozmowa.– Pogodziliśmy się, ale... Nie do końca– poczułam jak Miłosz głaszcze mnie po nodze.– Sebastian ma wielkie szczęście. Gdyby nie to, że kolejny pociąg miałem dopiero trzy dni później, zostałbym tam...– chłopak rozmawiał z kimś przez telefon.– Nie. Nie. Jutro się załatwi– kolejna, dłuższa przerwa ze strony Miłosza– Dzisiaj nie mogę. Obiecałem małej, że spędzę z nią cały dzień. Nie przekładam jej nad ekipę, tylko sądzę, że ta sprawa może poczekać. Do zoba.
– Kto dzwonił?– zapytałam zaspana.
– Sebastian.
– Teraz jest remis.
– Jaki remis?
– Ja kłamałam, teraz ty.
– Nie kłamałem.
– To na pewno nie był Sebastian.
– To był kolega– Miłosz położył się obok mnie.– To co robimy do wieczora?
– A co byś chciał?
– No nie wiem.
– Ja bym coś zjadła– uśmiechnęłam się słodko.
– Mówisz i masz– wstając pocałował mnie w usta, po czym wyszedł z pokoju.
Szukałam w torbie mojego telefonu. Nie było go. Jestem przekonana, że go chowałam wczoraj. Popatrzyłam na biurko. Leżał tam. Zabrałam go i od razu odblokowałam. Miałam kilka wiadomości od Sebastiana.
Sebastian: Jak tam podróż?
Sebastian: Żyjesz jeszcze?
Sebastian: Zrobił ci coś?
Ja: Żyje i nic mi nie jest.
Sebastian: Całe szczęście.
Ja: Nie powinieneś być teraz zajęty?
Sebastian: Mam przerwę.
– Mogą być kanapki?– dobiegł mnie głos Miłosza.
– Jasne.
Sebastian: Ct porabiasz?
Ja: Czekam aż Miłek zrobi śniadanie.
Sebastian: Pogodziliście się?
Ja: Nom.
Sebastian: Jeżeli ci coś zrobi masz zadzwonić.
Ja: Dobrze.
– Z kim tam piszesz?– Miłosz podał mi talerz z kanapkami.
– Z koleżanką.
– O imieniu Sebastian?
– Zdążyłeś przeczytać.
– Jak bardzo jesteś na mnie zła za wczoraj?
– Chodzi ci o kłótnie czy o pobicie Sebastiana?
– Nie pobiłem go.
– Ale chciałeś.
– Postaw się na moim miejscu. Co byś zrobiła z informacją, że twój chłopak jest dobry w łóżku?
– Sprawdziłabym ją– zaczęłam się głośno śmiać.– Pójdę się ubrać.
Wzięłam z plecaka ubrania. Przeszłam przez salon do łazienki. Przemyłam twarz zimną wodą. Założyłam ubrania i wyszłam. Spotkałam po drodze Rafała. Popatrzył na mnie, ale najwyraźniej się śpieszył. Weszłam do pokoju. Miłosz grzebał coś na moim telefonie. Próbował go odblokować. Wyrwałam mu go.
– I tak nie zgadniesz– rzuciłam z uśmiechem na twarzy. Położyłam telefon na biurku. Usiadłam obok Miłosza i oparłam o niego głowę. Nic nie mówiliśmy. Cisza, która panowała między nami była kojąca.
– Co cię przywiało do Warszawy?– zapytałam.
– Na początku szkoła. Siedzę tutaj za względu na kumpli. A ciebie?
– Chcieli, żebym zaczęła nowe życie. Przeniesiono mnie tutaj, więc jestem.
– Te suche rozmowy.
– Nie wkurzaj się na Sebastiana.
– Dlaczego? Przez niego prawie ze sobą zerwaliśmy.
– A może nie przez niego? Może to była moja wina?
– To on cię pocałował.
– Ale ja nie protestowałam.
– Nie dziwię się. On jest ładniejszy ode mnie. Każda dziewczyna, która popatrzy mu w oczy, jest jego.
– Też wpadłam w tę pułapkę. Która godzina?
– Piętnasta. No, prawie.
– Posiedzimy jeszcze dwie godzinki i idziemy.
– Ale nie będziemy siedzieć bezczynnie.
Miłosz objął mnie w pasie. Chciałam spojrzeć mu w oczy, ale on był szybszy. Przybliżył swoje usta do moich. Nie byłam przeciwna temu. Usiadłam na kolanach chłopaka. Zaczęłam błądzić rękami po jego nagim torsie. Na chwile oderwałam się od jego ust.
– Musisz to robić?– zapytał z uśmiechem Miłosz.
– Co?
– Przerywać w takich chwilach.
– Muszę, bo chcę wrócić z dwa razy większym zainteresowaniem.
Przybliżyłam się do niego. Kiedy już miałam go pocałować, zadzwonił telefon. Jego telefon.
– Muszę odebrać– powiedział lekko zdenerwowany.
Zeszłam z jego kolan. Miłosz ruszył w stronę dobiegającego dzwonka. Bez wahania odebrał.
– Co tam, mordo? Dwie minuty– schował telefon do kieszeni.– Muszę wyjść. Będę niedługo– powiedział do mnie, zakładając koszulkę.
– Mogę iść z tobą?
– To nie jest dobry pomysł– popatrzyłam na niego błagalnym wzrokiem.– Dobrze, ale...
– Teraz ty stawiasz warunki– uśmiechnęłam się pod nosem.
– Trzymaj się z daleka.
Wybiegliśmy z mieszkania prosto do windy. Chwilę później byliśmy na pobliskim boisku. Miłosz kazał mi zostać w wyznaczonym miejscu, a sam poszedł do swoich kumpli. Rozmowa, która się między nimi toczyła nie była miła. Miłosz razem z kumplem rzucali jakieś słowa w kierunku dwóch innych typków. Po chwili akcja rozkręciła się jeszcze bardziej. Z dużej odległości słyszałam większość ich słów. Mówili coś o miejscówce, ziomach z ekipy i o relacjach. W pewnym momencie poczułam jak ktoś zakrywa mi buzię ręka, po czym zaczyna pchać do przodu w stronę kłótni.
– Ciekawe co powiesz o niej– uśmiechnął się jeden z dwóch nieznanych typków, wskazując na mnie.
– Puszcza się na prawo i lewo– z pewnością siebie tłumaczył Miłosz.
– Przecież to twoja dziewczyna.
– Jego dziewczyna?– zaśmiał się kolega Miłka.– Do niego przychodzą same dziwki, a to jedna z nich.
Zabolało mnie. Starałam się nie okazywać żadnych uczuć, mając nadzieję, że to tylko plan któregoś z chłopaków. Patrzyłam na Miłosza, ale on nawet nie raczył się odwrócić.
– Skoro nie jest twoja, to możemy ją zabrać– stwierdził facet, który mnie trzymał.
– Może i to jest dziwka, ale nie życzę, żeby świeciła dupą przed takimi ludźmi jak wy– szarpnął mnie za ramię Miłosz.– Zostaw ją.
– Czyli jednak jest ci bliska?
– Czego nie rozumiesz w tym co powiedziałem?
– Zawsze oceniałeś inaczej dziwki. Szczególnie takie nieużywane.
– Ludzie się zmieniają, a wy zostajecie w tyle.
Po jeszcze jednym szarpnięciu znalazłam się obok Miłosza. Trójka dziwnych typków odeszła, ale co jakiś czas spoglądali w naszym kierunku.
– Po co ją tutaj zabrałeś?– zdenerwował się kolega Miłka. Ten sam, który był na imprezie.
– Bo tak.
– Podczas tych spotkań ma nie być świadków. A co gdyby ją zabrali? Twoja lala nie będzie kartą przetargową.
– Bo nie będzie– popatrzył na mnie.– A ty miałaś stać tam gdzie ci kazałem!
– Stałam– powiedziałam cicho.
– To co robisz tutaj?!– krzyczał na mnie.
– Nie zauważyłeś?
– Powinnaś wrócić tam gdzie byłaś!
Odwróciłam się na pięcie. Co za idiota. Podążałam przed siebie. Kiedy odwróciłaś głowę, Mateusz szedł parę kroków ode mnie. Stanęłam w tym samym miejscu co przedtem. Chłopak idący za mną szarpnął mnie za rękę.
***
Wparowałam do pokoju Miłosza. Spakowałam swoje rzeczy do plecaka. Założyłam go na plecy, po czym udałam się do wyjścia.
– Gdzie idziesz?– zatrzymał mnie Miłek.
Milczałam. Denerwowało to chłopaka, ale to jedyny sposób, który przyszedł mi do głowy, żeby się odpłacić. Wyminęłam intruza.
– Poczekaj– przyciągnął mnie do siebie. Na mojej twarzy nie było żadnych uczuć.– Czym cię uraziłem?
– Nie obraź się, ale nie widzę w tym sensu.
– W czym?
– Częściej jesteśmy pokłóceni. Wolałam być twoją przyjaciółką.
– Nie chciałem cię urazić. To było konieczne, żeby tamci odeszli bez ciebie.
– "Dziwka" nie bolała tak jak twoje ostatnie wrzaski.
– Musiałem się na kimś wyżyć.
Odepchnęłam go lekko, odsłaniając sobie drogę do drzwi. Złapałam za klamkę. Odwróciłam się na chwilę.
– To koniec– rzuciłam w stronę Miłosza.

Komentarze
Prześlij komentarz