D'Angel 23-1



Wyciągnęłam telefon z kieszeni. Wybrałam numer do Sebastiana. Nie odbiera. Zadzwoniłam ponownie. Znowu nic. Skupiłam się na drodze. Kilka chwil i byłam u siebie w mieszkaniu. Rzuciłam plecak na łóżko. Usiadłam jednocześnie chowając twarz w dłoniach.
– Rzucił cię?– usłyszałam głos Anki.
– Nie byliśmy razem.
– Jesteś u niego dzień i noc...– przerwałam jej zdenerwowana.
– W nocy pracuje! Ostatnie trzy dni byłam w Pile z kimś innym! Do niego chodzę tylko po...– trawkę! Dokończyłam w duchu. Nikt nie może się dowiedzieć, że biorę to świństwo.
– Po...?– naciskała dziewczyna.
– Nie twój interes– uspokoiłam ton.
Otworzyłam pudło, które wzięłam z mieszkania. Spakowałam szkatułkę do plecaka. Gdy miałam wyjść spojrzałam na biurko. Mój prezent od Miłosza był wyciągnięty. Otworzyłam opakowanie płyty. Pusto.
– Dlaczego ruszałaś moje rzeczy?– powiedziałam do Ani.
– Leżało to przesłuchałam. Nienawidzę rapu. Następnym razem poproś o coś innego.
– Gdzie jest płyta?
– Tam gdzie jej miejsce.
– Czyli?
– W koszu.
Ta debilka zaczyna działać mi na nerwy. Zabrałam opakowanie. Poszłam do jedynego kosza w całym mieszkaniu. Do kuchni. Otworzyłam drzwiczki. Wysypałam wszystko z pojemnika. Znalazłam. Płyta była brudna od resztek banana. Położyłam ją na stole, po czym wpakowałam wszystko do kosza. Anka stała z uśmiechem na twarzy oparta o ścianę. Podeszłam do niej.
– Jeszcze raz rusz moje rzeczy, to porozmawiasz z kimś innym.
Zabrałam płytę ze stołu. Idąc do wyjścia, wyciągnęłam chusteczkę. Przetarłam płytę. Schowałam ją do plecaka, po czym wyszłam z bloku. Postanowiłam ponownie zadzwonić do Sebastiana. Zajęte. Kiedy go najbardziej potrzebuję, to nie ma czasu. Skierowałam się w stronę najbliższego parku. Muszę jakoś zapełnić czas. Usiadłam przy dużej fontannie. Patrzyłam jak dzieci potrafią się beztrosko bawić, nie myśląc co ich czeka w przyszłości. Poczułam wibracje w kieszeni. Wyciągnęłam telefon. Miłosz zaczął się do mnie dobijać. Odrzuciłam połączenie. Wybrałam ponownie numer do Sebastiana. Odebrał.
– Co tam?– usłyszałam jego słodki głos.
– Dzisiaj chyba każdy mnie już wkurwił.
– Mam chwilę, więc gadaj.
– Gdy wróciłam do domu od Miłosza, moja współlokatorka postanowiła posłuchać mojej płyty.
– Wydałaś płytę?
– Nie. Dostałam na urodziny od Miłka. Wracając. Bez mojej zgody przesłuchała wszystkie kawałki, po czym stwierdziła, że nie lubi rapu i wyrzuciła płytę do kosza. Nienawidzę jej.
– Współczuję. Ja dzisiaj miałem dużo śmiesznych sytuacji. Rano podbiegła do mnie jakaś dziewczyna i krzyczała, że jestem debilem i że z takimi dziewczynami się nie zrywa. Nie wiedziałem o co chodzi. Okazało się, że pomyliła mnie z jej byłym. Komicznie to wyglądało.
– Mnie dzisiaj nie tylko Anka wkurzyła. Do Miłosza zadzwonił jakiś kolega i kazał mu zejść na dół. Postanowiłam iść z nim. Zostałam w bezpiecznej odległości, ale jakiś typek przyprowadził mnie w miejsce kłótni. Żeby mnie uwolnić Miłosz mówił, że jestem jedną z jego dziwek...
– Co za debil.
– Nie to było złe. Później krzyczał na mnie, że powinnam być tam gdzie przedtem, czyli w bezpiecznej odległości. To było najgorsze, bo jeszcze przed tym zajściem nie mógł się ode mnie oderwać.
– Komu to mówisz?
– Bardzo śmieszne– powiedziałam z ironią w głosie.
– Muszę kończyć. Napiszę wieczorem.
– Pa.
Schowałam telefon do kieszeni. Rozejrzałam się po okolicy. Coraz więcej osób. Wstałam z ławki i ruszyłam przed siebie.

***

Całą drogę do moich rodziców zastępczych, dobijał się do mnie Miłosz. Kiedy byłam już po domem, usłyszałam jego głos.
– Nie chciałem ci tego zrobić– złapał mnie za rękę.
– Czasu nie cofniesz.
– Możesz wybaczyć.
– Mogę, ale nie muszę.
– Ja obietnic dotrzymuję. Obiecałem, że przyjdę z tobą, więc jestem– popatrzyłam na niego. Uśmiechnęłam się lekko. Złapałam go za rękę.
– Wchodzisz tam jako mój przyjaciel.
Pociągnęłam go za sobą do drzwi. Zadzwoniłam dzwonkiem. Otworzyła nam Basia. W ręku trzymała ściereczkę.
– Mam kilka pytań odnośnie moich rodziców– powiedziałam delikatnie.
– Wejdźcie.
Dom nie zmienił się ani trochę. Przeszliśmy do kuchni. Basia nakazała nam, żebyśmy się rozgościli. Usiadłam obok Miłosza.
– Z góry uprzedzam, że nie znałam twoich rodziców– powiedziała kobieta.
– Chodzi mi bardziej o testament. W mieszkaniu nic nie znalazłam.
– Znaleziono tylko testament twojej matki, czego już się mogłaś domyślić.
– A ojca?
– Twoi rodzice byli młodzi i nie wiedzieli, że zginą.
– Mogę zobaczyć testament?
– Musisz chwilę poczekać zanim go znajdę.
– Jestem cierpliwą osobą.
Kobieta odeszła od stołu. Zniknęła za zasuwanymi drzwiami do pokoju. Usłyszałam jak ktoś schodzi po schodach.
– Bliźniaczki– szepnęłam do Miłosza.– Nie odpowiadaj na ich pytania.
Już po niecałej minucie po pomieszczeniu rozeszły się ich głosy.
– Kim jesteś?– zapytała jedna z nich Miłosza.
– Po co przyszłaś?– dopytywała mnie druga.
– Jesteście razem?
– Co z tamtym chłopakiem?
– Kiedy zabierzesz swoje rzeczy?
– Ile masz lat?
– Jak się nazywasz?– skierowały to do Matiego. Ten niestety nie wytrzymał.
– Miłosz, a wy?
– Kolejnego idiotę na kasę łapiesz?
– Dziewczynki idźcie do siebie– przerwała im Basia.
Dziewczyny odeszły, wpatrując się cały czas w Miłosza. Moja zastępcza matka dosiadła się do stołu. Popatrzyła na kartkę, którą przyniosła i przesunęła ją w moim kierunku. Przeleciałam szybko tekst. Na moje oko nie było nic ważnego. Wynikało z niego, że cały majątek rodziców należy się mi i mojej siostrze. Niestety, teraz tylko mi. Po policzku spłynęła mi łza na wspomnienie o siostrze. Poczułam rękę Miłosza na mojej tali. Oddałam kartkę Basi, jednak ta nie chciała jej przyjąć.
– To jest twoje. Moim zadaniem było przetrzymać go do twoich osiemnastych urodzin.
– Kiedy mam przyjść po rzeczy?
– Kiedy chcesz.
– Gdy wróci Sebastian i będzie miał trochę wolnego, to przyjdę.
– Sebastian to tamten chłopak, z którym ostatnio przyszłaś?
– Tak.
Odeszłam od stołu, po czym odwróciłam się.
– Dziękuję za wszelkie informacje– wysiliłam się na miły ton.
– Powinnaś o tym wiedzieć.
Wyszłam z domu. Stanęłam na chodniku. Jak mam się teraz dowiedzieć czy Sebastian jest moją rodziną? Może powinnam mu powiedzieć co chodzi mi po głowie?
– Poczekaj– usłyszałam głos Miłosza.
– Miałeś zachowywać się jak mój przyjaciel. Nawet tak łatwej rzeczy nie umiesz?
– Nie chcę być tylko twoim przyjacielem.
Odwróciłam się zdenerwowana. Podążyłam przed siebie. Poczułam jak Miłosz łapie mnie za rękę i odwraca w swoją stronę.
– Zaufaj mi ostatni raz. Jeżeli ponownie cię zranię obiecuję, że odczepię się od ciebie– patrzyłam na niego bez emocji.– Proszę.
– Pod jednym warunkiem. Ładnie się do mnie uśmiechniesz.
Spełnił mój jedyny warunek. Nie mogłam czuć się tak samo bez niego.

Komentarze