Rodzina taka sama jak inne. Tylko z zewnątrz, ale nie tak powinnam zacząć tę historię. Na samym początku nie było nic. Jest to prawda, lecz też zły początek.
Deszczowy wieczór. Nie mogłam wytrzymać kolejnego dnia w moim domu. Ciągłe kłótnie i problemy. Spokój znajduję tylko przy moim chłopaku. On zawsze jest, kiedy go potrzebuję. Przy nim świat traci ostrość, a ja zapominam o zanikającym bracie.
Jego ramię było wygodne jak zawsze, gdy na nim zasypiałam, a włosy nie ułatwiały tej czynności. Wyciągnęłam nogi na łóżku, a on przewrócił mnie na bok. Chłopak odgarnął ręką włosy, które opadły mi na twarz.
- Co powiesz na włoski makaron na kolacje?- zapytał, całując mnie w czoło.
- Ale twoja mama zrobiła tosty. Odmówisz jej?
- Będzie trudno. To co chciałabyś zrobić?
- Chciałabym pomóc siostrze.
- Ona w końcu da sobie pomóc, uwierz.
Trudno było powiedzieć o wszystkim Miłoszowi, ale dałam radę. Mój szkolny pedagog powiedział, że wreszcie pozbyłam się początków depresji. Czułam teraz jak cały świat należy do mnie.
Jednak życie nie jest usłane różami. Mieszkam teraz ze starszą siostrą i bratem bliźniakiem. A rodzice? Rodzice zginęli w wypadku samochodowym. Najtrudniej przeszedł to Bartek, mój brat. Bardzo opuścił się w nauce i często wraca pijany po imprezach. Chociaż ta tragedia wpłynęła na nas wszystkich. Justyna z całych sił chce zastąpić nam rodziców, więc porzuciła ukochane studia, a teraz pracuje ponad swoje możliwości. Gdy babcia lub ja chcemy pomóc siostrze ona kategorycznie odmówia każdego sposobu. Z naszej trójki nie byłam wyjątkiem. Stopnie nadal mam te same, początkowe stadium depresji także nie było skutkiem, nawet krótko po tym poznałam Miłosza. Po śmierci rodziców zamknęłam się w sobie, ale przyjaciółka nie zrozumiała co to mnie znaczy. Dla niej najważniejsze były imprezy i zakupy, więc przestała dzwonić.
Sobota rano. Nie ma słońca ani deszczu. Ma przyjść dzisiaj do nas babcia, a Bartek wczoraj gdzieś wyszedł. Muszę go doprowadzić do normalnego stanu. Otworzyłam drzwi od pokoju chłopaka, a on siedział ze znajomymi popijając piwo.
- Co ty wyprawiasz?- wyrwałam mu butelkę z ręki.- Już pijesz?
- Wyluzuj, młoda- jeden z kumpli pociągnął mnie na kolana.- Warto czasem odłożyć...
- Świnia- uderzyłam nieznajomego w twarz, po czym wyprowadziłam dwójkę z mieszkania. Bartek jednak nie przejął się niczym.- Niedługo będzie tutaj babcia. Musisz pomóc mi ogarnąć wszystko.
- Nic nie muszę- powiedział ochrypniętym glosem.
- Piłeś wczoraj. Nie mam już siły tłumaczyć ci tego. Justyna wróci niedługo, zmęczona i nie chcę, żebyś ją bardziej dołował.
- Zaraz wyjdę i będziesz miała wymarzony spokój.
- Nie. Ty zostaniesz, doprowadzisz się do normalnego stanu, później pomożesz mi posprzątać, a później grzecznie usiądziesz i porozmawiasz z babcią. Zrozumiano?
- Nie zamierzam z nią gadać.
- Bartek, ona przychodzi specjalnie dla nas.
- Dla nas, dla nas, dla nas. Używaj czasem innych słów.
- Wyjdz!- uderzyłam chłopaka w klatkę piersiową.- Idź już do swoich kumpli!- moja wściekłość zaczęła rosnąć.
- Uspokój się- Bartek złapał moje nadgarstki.- Zostanę- objął mnie jak prawdziwy brat.- Pomogę ci.
- To zrobię ci listę zakupów- otarłam oczy z łez.
Napisałam na kartce, którą znalazłam w przedkopoju, wszystkie składniki na dzisiejszy obiad. Chłopak po wstępnym ogarnięciu się, wyszedł z mieszkania, a ja zaczęłam sprzątać tam gdzie tylko zdążyłam. Miałam nadzieję wykonać to zadanie sama, ale Justyna zdążyła wrócić z pracy. Od razu zaczęła krzyczeć, że nie Bartek już gdzieś wyszedł, na szczęście uspokoiłam ją po chwili.
- Wróciłem- chłopak położył torby w kuchni.
- Ogarnij chociaż swój pokój- powiedziałam, gdy zobaczyłam w jego dłoni butelkę piwa.
- Oddaj mi to- Justyna przejęła kontrolę nad Bartkiem.
- Już nawet piwa nie mogę wypić?- zapytał oburzony.
- Nie masz osiemnastu lat. Oddasz mi to albo...
- Albo co? Wyrzucisz mnie? Zabierzesz kieszonkowe? Nie zrobisz mi nic.
- Za tydzień kończysz osiemnaście lat, więc jeszcze siedem dni sobie tutaj pomieszkasz, a później wynajmiemy twój pokój.
- Przecież nie możesz- Bartek najwyraźniej zmartwił się na myśl o stracie dachu nad głową.
- Mogę. Mało tego, moja koleżanka może pozbawić cię w jedną chwilę twojej renty po rodzicach. Chcesz tego?
- Z chęcią- chłopak uśmiechnął się pod nosem, po czym zniknął w swoim pokoju.
- Naprawdę chcesz to zrobić?- usiadłam obok siostry.
- Nie, ale widzisz jak on się zachowuje. Nie mam siły go już tutaj trzymać. Prośby, groźby i błagania nie pomagają.
- A może daj sobie pomóc. Wyślijmy go do babci Eli, ona sobie z nim poradzi.
- Madziu, nie chcę robić babci problemu.
Wróciłam do robienia obiadu. Znowu Justyna próbuje udawać przed innymi, że wszystko jest w porządku. Zaraz przyjdzie babcia i wreszcie jej powiem co się dzieje. Wiem jednak, że gdy zobaczę minę Justyny, nie wypowiem słowa. Wreszcie dzwonek do drzwi.
Następny rozdział ---> Klik
Komentarze
Prześlij komentarz