Magi- Rozdział 3.


Późnym wieczorem wróciłam po wyjściu do kina z Miłoszem. Myślałam, że zaraz położę się w swoim łóżku i odpocznę, ale nie było mi to dane. Bartek siedział w kuchni razem z lodem owiniętym ścierką. Gdy podeszłam bliżej, na jego twarzy zauważyłam siniaka i krwawiącą wargę.
- Co się stało? Kto ci to zrobił?- popatrzyłam na opatrzoną ranę.
- Nikt ważny. Nie oddałem im kasy i dostałem w pysk.
- Przecież pożyczyłam ci wczoraj- usiadłam przy stoliku.
- Kasę z wczoraj już oddałem, a dzisiaj miałem oddać kolejną część.
- Więc na co ci była ta kasa, bo historyjka, że kumple kupowali ci alkohol była wiarygodna.
- Nie ważne.
- To może znajdź jakąś pracę. Będziesz zarabiał tylko na siebie.
- Próbowałem, ale kończyło się na dniach próbnych. Uwierz, próbowałem wszystkiego.
- Może pogadam z Miłoszem, czy jego rodziców nie potrzebują kogoś do pracy.
- Nie będę pracował u tego gnoja.
- Nie u niego, tylko u jego rodziców. Nie będziesz go nawet widywał.
- Nie chcę, nie cierpię tego gościa i on nie będzie naszą rodziną.
- Chciałam ci pomóc, ale jesteś przecież mądrzejszy od wszystkich.
Wzięłam z lodówki jogurt, po czym poszłam do swojego pokoju. Mam już dosyć Bartka i zaczynam przychylać się do propozycji Justyny. Zły humor poprawiła mi wiadomość od Miłosza.
Miłosz: Też nie możesz zasnąć?
Magi: Bartek dostarczył mi za dużo adrenaliny.
Miłosz: Mogę wpaść do ciebie? Zapomniałam kluczy od domu, a nie chcę budzić rodziców.
Magi: Możesz wpaść, ale nie wiem jak Bartek na ciebie zareaguje.
Miłosz: Za kilka minut będę, a bratem się nie przejmuj.
Z jednej strony słowa chłopaka dodały mi otuchy, a z drugiej strony czuję, że coś tutaj nie gra. Bartek jest taką czarną owcą, ale on może wiedzieć coś więcej. Gdy byłam w drodze do otworzenia drzwi, rzuciłam do Bartka, żeby nic nie odwalał przy Miłoszu.
- Dawno cię nie widziałem- chłopak uśmiechnął się w wejściu.- Przepraszam za to moje najście.
- Nie musisz przepraszać. Chcesz coś zjeść?- zapytałam, prowadząc chłopaka do kuchni co było nie najlepszym pomysłem.
- Może sałatę albo kapustę- Bartek znowu obrażał Miłosza.- W końcu uwielbiasz kolor zielony.
- Może pójdziemy do pokoju- Miłosz trochę się zestresował, gdy brat wspomniał o kolorze zielonym.
- To będzie lepszym pomysłem- patrzyłam z wyrzutem na Bartka, idąc z moim chłopakiem za rękę.- Przepraszam cię za niego.
- Daj już spokój- Miłosz objął mnie w pasie, po czym zatopił się w moich ustach. Chwilę później upadliśmy na łóżko, nie odrywając swoich ciał. Już czułam jak ręka chłopaka powoli wślizguje się pod moją koszulkę. Odskoczyliśmy od siebie, gdy do pokoju wszedł Bartek bez pukania, po czym usiadł na podłodze.- To już jest szczyt- zbulwersował się Miłosz.
- Mówisz, że już skończyłeś. Ciekawe- brat tylko kręcił głową.
- Wyjdź z tego pokoju. Słyszysz!?- krzyknęłam bliska płaczu.
- Nie zostawię cię z tym dupkiem sam na sam.
- To wytłumacz, dlaczego tego nie zrobisz.
- Twój ukochany nie jest taki święty. Nie mówił ci czym się zajmował przed waszym poznaniem?
- A ty mówiłeś dlaczego masz takie problemy z kasą?- Miłoszowi puściły nerwy.- Nie? To teraz wyjdziesz sam czy mam cię wyprowadzić?
- Nie myśl, że o tym zapomnę.
Bartek wyszedł z pokoju, trzaskając drzwiami. Nie wiedziałam nawet jak zacząć rozmowę, bo zarówno mój brat oraz Miłosz coś ukrywali. Położyłam się na łóżku, ale nie zamykałam oczu. Myślałam. Za dużo myślałam.
- Chcesz, żebym został? Czy jednak mam wrócić do domu?
- Posłuchaj, nie wiem co masz za uszami, nie wiem co mój brat zrobił złego, ale chcę, żebyście się przy mnie nie kłócili.
- Nie chciałem, przepraszam.
- Już nie przepraszaj. W przeciwieństwie do ciebie muszę rano wstać do szkoły.

Komentarze