Obudził mnie dźwięk otwieranych drzwi i rozmowy.
– Pizza jest!– krzyknął Sebastian.
Wyjrzałam przez drewniane barierki. Sebastian wyszedł chyba przed chwilą z łazienki, bo nie miał koszulki, a jego włosy były mokre. Na lewym ramieniu dostrzegłam znamię w kształcie półksiężyca. Niósł przed sobą dwa duże pudełka pizzy.
– Ja najem się dwoma kawałkami. Po co aż dwie?– zapytałam zdziwiona.
– Wbije zaraz kolega.
– Jak się nazywa?
– Dowiesz się.
Zeszłam po schodach do salonu. Przełożyłam jeden kawałek pizzy na talerz, nałożyłam sosy i zabrałam w miejsce gdzie jeszcze przed chwilą spałam. Zjadłam posiłek w ciszy, po czym wróciłam po następny kawałek.
– Dlaczego ze mną nie pogadasz?
– Bo ciebie nie znam.
– Wiesz jak mam na imię i to ci powinno wystarczyć.
– Opowiedz mi coś o sobie– usiadłam obok niego.
– Co ja ci mam opowiadać?
– Skąd znasz Miłosza?
– Poznaliśmy się w necie.
– Co wy razem robicie?
– To jest tajemnica.
– Po co mnie tutaj sprowadziłeś?
– Obiecałem Miłoszowi...
– Masz jakieś blizny lub znamiona?
– Po co ci to wiedzieć?
– Tak pytam– przyszła do mnie wiadomość, na która od razu odpisałam.
Miłosz: Jak tam?
Ja: Nie mogę gadać, jestem w pracy.
Po chwili usłyszałam dzwonek do drzwi. Sebastian podszedł, aby otworzyć.
– Siema, mordo!– powiedział do kogoś przed drzwiami, a ja przemknęłam niewidoczna z jeszcze jednym kawałkiem pizzy na górę.
– Siemka. Dawno się nie widzieliśmy. Będzie Ignacy?– kontynuował rozmowę... Miłosz?
– Dzisiaj nie. Ma mały problem z przyjazdem.
– To może zacznijmy, bo chciałem zrobić małą niespodziankę Angel.
– Miałeś nie stawiać dziewczyny wyżej niż ziomków.
– Daj spokój. Odwiozłeś ją do domu?
– Nie.
– No przecież cię prosiłem.
– Sorki. To może chodź tam– oby dwoje przeszli do salonu.
Chciałam zejść i zdzielić Miłosza w twarz, ale powstrzymałam się przez Sebastiana. Może dowiem się coś więcej.
***
Nie dowiedziałam się zbyt dużo. Zasnęłam gdy zaczęli rozmawiać o planach na przyszłość. Obudził mnie dopiero ruch za moimi plecami. Otworzyłam powoli oczy, ale nikogo nie widziałam. Ktoś za mną zaczął rozmawiać.
– Słońce, naprawdę nie mogłem się powstrzymać. Nie chciałem, żeby to tak wyglądało. Uwielbiam jak do mnie przychodzisz. Kocham, gdy patrzysz na mnie. Uwielbiam cię pocieszać i cię słuchać. Po prostu jesteś moim ideałem.
Zrobiło mi się cieplej na sercu. Odwróciłam się. Dłonią powoli głaskałam jego twarz. Patrzyliśmy sobie głęboko w oczy. Nic nam nie przeszkadzało. Mogliśmy zrobić wszystko.
– Na świecie nie ma ideałów– odpowiedziałam.– Może wyjdziemy?
– Park obok?
– Z chęcią.
Wygrzebałam się spod koca. Zeszłam po schodach. Założyłam buty i po cichu, razem z Miłoszem wyszłam na dwór. Przeszliśmy przez ulicę, a przed nami ukazał się park. Było spokojnie i cicho. Idealny czas na rozmowy.
– Pamiętasz moją historie?– zapytałam.– Pamiętasz na czym skończyłam.
– Pamiętam. Bardzo mi przykro odnośnie twojej siostry.
– Była moją małą księżniczką. Kochałam ją bardzo mocno. Nie mam nawet do czego to porównać. W ciągu kilku sekund straciłam tak naprawdę życie. Nic więcej się dla mnie nie liczyło. Po strzale nie ruszyłam się z miejsca. Popełniłam najgorszy błąd życia.
– Jaki?
– Nie pomogłam jej. Patrzyłam jak morderca podchodzi do niej i upewnia się, że żyje. Ona oddychała. Ten facet przystawił jej pistolet w miejsce serca, po czym strzelił jeszcze dwa razy. Chciał strzelić trzeci, ale do mieszkania wpadli policjanci, a on wyskoczył przez okno. Podobno zginał, ale po przeczytaniu gazet następnego dnia, nie byłam tego pewna. Jak można zabić tak bestialsko ośmioletnią dziewczynkę? Jak?– popłakałam się. Miłosz kazał usiąść mi na ławce. Objął mnie najmilej jak potrafił.
– Nie musiałaś tego opowiadać.
– Chciałam mieć to z głowy.
– Złościsz się na mnie jeszcze za to co zrobiłem?
– Tak troszkę, ale najgorzej zdenerwowało mnie to, że kazałeś mnie odstawić jak mała dziewczynkę.
– Musiałem. Teraz będzie jeszcze gorzej.
– Dlaczego?
– Boisz się tego mordercy.
– Nie boję się go. Boję się wszystkich, którzy mi pomagali. Wydają się tacy mili, ale nigdy nie wiesz co kryją w środku.
– Czyli wolisz jak jestem niedobry dla ciebie?
– Ty się do nich nie zaliczasz. Ty jesteś moim...
– Przyjacielem– przerwał mi zawiedziony Miłosz.
– Skarbem.
Patrzyliśmy na siebie jeszcze długo. Nikt nie chciał nawet drgnąć. Ciszę przerwał dopiero telefon Miłosz.
– Halo?– odebrał, nie przestając mnie przytulać.– Dopiero jutro. Na razie.
– Kto dzwonił?
– Nikt ważny. Chcesz jointa?
– Jeżeli masz, to z chęcią.
Komentarze
Prześlij komentarz