– Myślałam, że mogę ci ufać!– krzyczałam w twarz Miłosza.
– Nigdy nie stawiam dziewczyny wyżej niż ziomków, a ty ode mnie tego wymagasz!
– Chcę tylko, żebyś na chwilę przestał robić to co robisz i pojechał ze mną do tego mieszkania!
– Jedź sobie sama!
– Ja naprawdę...– rozpłakałam się.
Chciałam na pożegnanie uderzyć temu idiocie w twarz, ale lepiej jak wrócę do swojego mieszkania. Cały tydzień nie widziałam się z Miłoszem, przez jego wyjazd do Łodzi. Gdy przyjechał usłyszałam od niego tylko suche "cześć". Rozumiem, że był zmęczony po podróży, ale nie musiał wyrzucać mnie z domu i kazać mi przychodzić jak ja wyzdrowieje. Plus tego tygodnia jest taki, że zbliżyłam się bardziej do Sebastiana. Okazał się naprawdę fajnym facetem. Nie był w moim typie, a jednak coś do niego czułam. Był taki podobny do mojego ojca. Nie mogłam być z nim. To byłoby takie obrzydliwe.
Wyciągnęłam telefon, po czym wybrałam numer do Sebastiana.
– Co tam?– zapytał z radością.
– Miłosz...– popłakałam się ponownie.
– Uspokój się. Jesteś gdzieś blisko niego?
– Wyszłam z jego bloku.
Usłyszałam za sobą klakson. Odwróciłam się, a w samochodzie siedział Sebastian. Wsiadłam i zaczęliśmy normalnie rozmawiać.
– To teraz opowiadaj co ci zrobił– powiedział, będąc skupionym na wyjeżdżaniu z parkingu.
– Gdy wrócił z Łodzi to wyrzucił mnie z mieszkania, a teraz nie chce jechać ze mną zobaczyć mieszkania, bo sądzi, że kumple są dla niego ważniejsi.
– On jest specyficzną osobą.
– Odwieziesz mnie do domu?
– Zabieram cię do mnie.
***
– Jak bardzo ci przeszkadzam, gdy jestem tutaj?– zapytałam, przekraczając próg mieszkania.
– W skali od zera do dziesięciu to jeden.
– Tak mało?
– Tak. Zjesz coś?– skierował się w stronę kuchni.
– Nie, dzięki.
– Lepiej naciesz się mną, bo wyjeżdżam.
– Gdzie?
– Jadę do Piły– oświeciło mnie. Właśnie to jest miasto, w którym się wychowałam.
– Mogę jechać z tobą? Tam właśnie jest to mieszkanie– Sebastian postawił na stole przede mną talerz z kanapkami.
– W takim razie musimy wyjechać maksymalnie za godzinę.
– Da radę, a kiedy przyjedziesz?
– Wyjeżdżam tam na jakiś tydzień.
– Gdybym nie miała tutaj pracy zostałabym z tobą.
– Załatwię ci inną i lepszą pracę. Uwierz mi, znam naprawdę wpływowych ludzi.
– A jak nie dostanę żadnej pracy?
– Angel...– złapał mnie za rękę.– Czuję do ciebie coś więcej niż przyjaźń...
– Nie jestem twoją przyjaciółką tylko znajomą.
– Przepraszam. Dla mnie jesteś kimś więcej. Wiem, że masz Miłosza, ale...– zrobił przerwę.
– Ale...?
– Jesteś... Chcę być... Nie umiem tego powiedzieć.
– Dasz radę– poklepałam go po ramieniu.
– Nie umiem– wstał zrezygnowany z kanapy, po czym odwrócił się w moją stronę.– Jak chcesz jechać ze mną, to się zbieraj.
Następny rozdział --->
Następny rozdział --->
Komentarze
Prześlij komentarz